sobota, 30 kwietnia 2011

Zmiana czasu

Przypominamy, że od pierwszego maja (czyli od jutra) zmieniamy godziny otwarcia wystaw w Kamienicy Hipolitów - zapraszamy os środy do niedzieli w godzinach 10.00 - 17.30.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Święta, Święta...

A oto, jak o świątecznych słodkościach pisano sto lat temu:

Hej, mazurek wielkanocny
Ma przeróżne zwrotki,
Lecz sens zawsze ich jednaki:
Słodki, słodki, słodki.

Z marcepanu, czekolady,
Masy lub szarlotki
Jest mazurek ten przedziwny
Słodki, słodki, słodki.

piątek, 22 kwietnia 2011

Toast wielkanocny



Toast wielkanocny
(z literatury humorystycznej XIX wieku)

O panowie! niech los w dani
Przynosi nam dużo zysku:
Bądźmy zdrowi i rumiani,
Jak to prosię na półmisku.

Człek na radość sieć zarzuca,
Ale smutki zwykle łowi,
Niech spokoju nic nie skłóca
Nam – jak temu indykowi.

Niechaj każdy będzie syty,
Zdrów i wesół – i nie słaby,
Miejmy wygląd znakomity,
Jak te placki oraz baby.

Niech nie znęca się nad nami
Los chorobą, ani zgonem,
Jak na przykład my dziś sami
Znęcamy się nad święconem.

Na ostatek wasz poeta
Śle życzenia tej godziny:
Niech obejdzie się ta feta
Bez dostojnej...medycyny.

Do słów poety przyłącza się kot Hipolit oraz pracownicy oddziału w Kamienicy Hipolitów.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Kłopoty wielkanocne...


Wielki Tydzień, począwszy od Kwietnej Niedzieli, cały był już przygotowaniem do Wielkiego dnia Zmartwychwstania Pańskiego. Cały ten tydzień pracy poświęcony był nabożeństwu, spowiedzi, sprawom gospodarskim i kuchennym. [...] Na pieczeniu bab, jajeczników i mazurków wysilał się kunszt gospodyni. Zwykle jej ręką przepisywana książka kucharska mieściła w sobie liczne recepty i sekreta...a co kłopotu było z babami, sadzeniem i wyjmowaniem z pieca tych olbrzymów.




Baba
(sonet)

Babo, o babo przedziwnego smaku!
Zdobi cię lukier różanymi wzory,
Kolorowego nie szczędzono maku,
I w czub ci wpięto pęk bukszpanu spory.

Lekkaś, że dmuchnąć i nie będzie smaku,
Wskroś cię przyjęły pachnące wapony,
I nikt w perfekcyi twej nie znajdzie braku,
Choćby to krytyk był zaiste skory.

„Jako puch jesteś!” – tak wyrzekł poeta,
który na babach znał się także przecie,
A ja to stwierdzam i wierzę poecie.

Bowiem największa dziś baby zaleta,
A dla gospodyń chluba i podnieta,
gdy skosztowawszy: „jak puch!” im powiecie.



Z. Gloger, Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni, Warszawa [po 1900 r.]
Rycina autorstwa Andriollego.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Jeszcze o cukierniku



Wśród cukierniczych prezentów znaleźliśmy także dwie foremki do słodkich figurek w kształcie krasnala i uroczych świnek. Zastanawialiśmy się, czy figurki robiono z marcepanu, czy też czekolady, więc postanowiliśmy zastosować "muzealnictwo eksperymentalne". A oto jego efekty:



Czekoladowych świnek było więcej, ale szybko znalazły amatorów wśród naszych muzealnych kolegów.

Kwietna czyli Palmowa Niedziela



Już we Wstępną Środę wycinano zwykle rózgi wierzbowe albo z malin i porzeczek i wstawiano do dzbanuszka z wodą w mieszkaniu, aby rozwinęły się, rozkwitły, czyli jak po staropolsku mawiano "rozksciały" na Palmową Niedzielę. Gdy dzień ten uroczysty nastąpił, kto wstał raniej, ten z "palmą" w ręku biegł budzić innych, a budząc i chłoszcząc ich żartobliwie wołał:

Wierzba (lub Palma) bije, nie ja biję,
Za tydzień - Wielki Dzień,
Sześć noc - Wielka Noc.

Palmy takie niosą do poświęcenia, które kapłan dopełnia przed nabożeństwem, a ceremonia powyższa dała właśnie dowód do nazwania niedzieli poprzedzającej Wielkanoc, niedzielą Palmową albo Wierzbną albo Kwietną. W kościele wszyscy trzymają palmy w ręku. Po ich poświęceniu przypisywane są im zbawienne własności. Już Mikołaj Rey z Nagłowic pisze żartobliwie w Postylli" "W kwietną Niedzielę, kto "bagniątka" czyli kotki, t. j. pączka palmy wielkanocnej nie połknął, ten już zbawienia nie otrzyma". Wierzono bowiem, że połknięcie pączka wierzbowego z palmy wielkanocnej zdrowie przynosi. [...] Palmy przechowywane w domu zwykle zatknięte za obrazami świętych, z nadejściem zimy, albo Wielkiejnocy w roku następnym, rzucane są w płomień.

Zygmunt Gloger, Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni, Warszawa [po 1900 r.]
Rycina autorstwa Andriollego.

sobota, 16 kwietnia 2011

Tajemnica cukiernika

Nasze muzeum otrzymało bardzo ciekawe eksponaty - przyrządy z przedwojennej cukierni! Mamy wałki, szpatuły, nożyki o różnych końcówkach do modelowania masy na tortach, maleńkie foremki do wykrawania ciasteczek, pędzelki do smarowania wypieków...



...angielską książkę zawierającą przepisy, zdjęcia i wzory najróżniejszych dekoracji tortów, pierników, ciast, wystrojów witryn sklepowych. A wszystko to z cukru, lukru, czekolady i marcepanu. Mniam!



Dostaliśmy też bardzo cenny wzornik dekoracji ciast autorstwa cukiernika J. M. Ericha Webera pt. "Praktische Konditorei Kunst". Jest to kolejna z edycji (ósma?) niezwykle popularnej książki, która była wielokrotnie wydawana po niemiecku, została też przetłumaczona na kilka innych języków. Nasz egzemplarz zawiera ponad 20 wzorów na kalce oraz kilka motywów wyciętych w celuloidzie. Mamy wzory na różne okazje: urodziny, święta, chrzciny, motywy kwiatowe i zwierzęce, jak np. ten ptaszek zajadający czereśnie:



Każdy z szablonów opatrzony jest znakiem firmowym Webera w postaci cukiernika biegnącego z tortem w ręku ukazanego na tle pajęczyny. Taki szablon przykładało się do powierzchni tortu i np. posypywało cukrem pudrem lub zalewało lukrem.

Moim ulubionym przedmiotem jest jednak matryca do wyrobu cukrowych dekoracji na tort lub bezowych ciasteczek w kształcie kwiatuszków, listeczków itp. Matryca ma formę dużego drewnianego bloku. Jest piękna:) Wiemy, że "nasz" cukiernik prowadził swój interes w Niemczech, być może więc matryca służyła do produkcji popularnych tam anyżowych ciasteczek nazywanych "Springerle".



A teraz najważniejsze - dostaliśmy też pewien tajemniczy przedmiot, nie udało nam się odgadnąć jego zastosowania. Oto on:



Jest to drewniany blok z wyrysowanymi różnymi kształtami, na obwodzie których znajdują się małe otwory. Do nich prawdopodobnie wkłada się metalowe pręciki, które po użyciu umieszcza się w małych schowkach wyciętych w grubości deski zabezpieczonych klapkami.
I jeszcze druga strona:



Jeśli ktoś wie, do czego mógł służyć ten sprzęt, bardzo prosimy o pomoc.

Prawie zdrów!


Wszystkim, którzy nieustannie przesyłają mi pozdrowienia składam serdeczne podziękowania i uprzejmie donoszę, że moja łapa już prawie wyzdrowiała! Jeszcze trochę mnie boli, choć niektórzy twierdzą, że dziwnym zbiegiem okoliczności zaczyna boleć, gdy coś zbroję, albo gdy mam ochotę na drugą porcję pysznego mięska, albo po prostu, gdy chcę by ktoś wniósł mnie po schodach;) Muszę zdementować te pogłoski, a na dowód mojej niewinności załączam zdjęcie - ja na parapecie w pokoju naszego Pana Kierownika. Sam wbiegłem ochoczo na trzecie piętro, wcale nie muszę symulować, by ktoś mi pomagał.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Gdy zapada noc...

"Gdy zapada noc..." to tytuł kolejnej wystawy, którą przygotowujemy w Kamienicy Hipolitów. Wybraliśmy już z magazynu nocne widoki Krakowa, fotografie pokazujące wnętrza najprzedniejszych krakowskich kawiarni, szykujemy nocną garderobę pań oraz panów... i szukamy dalej eksponatów pokazujących co się działo po zapadnięciu zmroku w mieście, jak również w domowym zaciszu. Wkrótce zdradzimy więcej szczegółów.



Skoro mowa o nocy i śnie... oto jaki wiersz napisał o mnie, kocie Hipolicie, kierownik naszego oddziału Pan Witold Turdza

Harce kota Hipolita

Przy placu Mariackim trzy,
w kamienicy Hipolitów,
kot Hipolit mieszka sobie.
A co robi? Nic nie robi,
tylko od samego świtu
aż po wieczór – ciągle śpi.

Bo gdy wszyscy w nocy śpią
on na nocne rusza harce:
więc obiega Rynek wokół,
na Adasia włazi cokół
i przeszkadza jakiejś parce,
mrucząc i spychając ją.

Pnie się na Sukiennic dach,
i w ciemnościach nocy sunie
wolno do gołębiej zgrai -
noc w noc tak się niecnie czai,
choć polować on nie umie.
Potem wraca, żeby w snach

utonąć na cały dzień.
Więc, udając niewiniątko,
w cieple się w kłębuszek zwinie
beztroski, co znać po minie.
Ale zdarza się wyjątko-
wo, że nudzi go już sen.

Wtedy figli mu się chce,
więc przechadza się leniwie
pośród różnych bibelotów
poharcować wśród nich gotów,
i poniszczyć sprawiedliwie
wszystko, czego pazur tknie:

szpera po biedermeierach,
łapy liże na empirze
lub fika po eklektykach,
śmiga w skoku po rokoku,
zaś na ludwikufilipie
nędzne pędzle frędzli szczypie
lub się wspina na secesję
i wdzięcznych póz robi sesję,
chlapie mleko na art déco,
chętnie tarza się w wachlarzach,
łapą gmera w żardinierach,
czasem bywa, że ośmieli
się pobujać na szkandeli,
albo znowu dla fortelu
usadzi się na kartelu,
lekko prycha do kielicha
i ogonem trąca w dzwonek
albo chucha do sztambucha,
cicho mruczy i czesuczy
drapie sploty jej dla psoty,
albo dzierga pazurami
ażury na karamani,
po beludżach i szirazach
niby radża się przechadza,
pręży ogon i ogonem
dyryguje aristonem,
daje susy na obrusy
lub serwetki z toaletki
ściąga, albo na serwantce
odprawia najdziksze tańce,
czasem znika w majolikach
po czym wraca na swe leże
na miękkim biedermeierze.

A na koniec zgrabnie – hyc –
wyciąga się na konsoli,
nawet daje się pogłaskać
(jeśli taka kocia łaska)
i już smacznie kot Hipolit
śpi, jak gdyby nigdy nic.