poniedziałek, 9 maja 2011

Gdy zapada noc...

Wielkimi krokami zbliża się kolejna wystawa w Kamienicy Hipolitów, tym razem chcemy pokazać co się działo w Krakowie w XIX wieku, gdy zapadał mrok...
A działo się wiele! Nie zdradzimy wszystkich tajemnic, ale na zachętę prezentujemy fragment jednego z eksponatów, który pokażemy na wystawie i cytat z pamiętnika Zofii Ordyńskiej.



Bardzo lubiliśmy się przyglądać, jak rodzice wybierają się na bal. Nie można nas było tego wieczoru zapędzić do łóżek. Zresztą i tak trudno byłoby zasnąć, tyle było w domu krzątaniny i biegania. Tatuś całą godzinę ubierał się we frakową koszulę, ulokowawszy się w tym celu przed dużym lustrem w salonie, i przypinał do niej sztywny jak deska gors i tak samo sztywne mankiety oraz kołnierzyk sięgający po same uszy. Taki kołnierzyk nazwał się z niemiecka: Vatermorder, czyli w tłumaczeniu na polski „morderca ojca”. Spinki nie chciały ani rusz włazić w te wykrochmalone dziurki i wciąż gubiły po całym pokoju, więc tatuś wykrzykiwał po węgiersku i wołał na nas, żebyśmy szukali tych zbiegów. A nam w to graj! Łaziliśmy na czworakach, czołgali pod meblami, skakali po kanapie i fotelach. Potem było znów dużo zachodu z wiązaniem krawata, mama przybiegała i pomagała, aż jej się ręce trzęsły z wielkiego zdenerwowania, bo tatuś wciąż pokrzykiwał po węgiersku i gderał na mamę, że jeszcze niegotowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz